Policjanci zg³osili zbit± szybê w radiowozie. Kazano im znale¼æ "ciê¿arka", na którego maj± zrzuciæ winê
Sprawa, która swój finał znalazła sądzie, dotyczy zdarzenia z 2019 roku, kiedy to w jednym z policyjnych radiowozów doszło do uszkodzenia szyby. Ale funkcjonariuszom, którzy sporządzili notatkę o tym fakcie, powiedziano, że na oficjalnym dokumencie "mogą ugotować sobie zupę" i mają znaleźć kierowcę, którego obarczą winą oraz kosztami wymiany szyby w radiowozie.
Padło na przypadkowego kierowcę rozwożącego towar do sklepów. Policjanci zatrzymali go i próbowali przekonać, że spod kół jego dostawczaka wyleciał kamień, który uszkodził szybę w radiowozie.
Ale mężczyzna uznał całą sytuację za podejrzaną, nie zgodził się z mundurowymi i finalnie sprawa trafiła do sądu. Trudno przewidzieć, jak potoczyłaby się dalej, gdyby nie anonimowe zgłoszenie o rzeczywistym przebiegu zdarzenia, którego autorami musieli być inni policjanci - tylko oni znali niuanse tego przekrętu.
Sąd rzeczywiście pochylił się nad sprawą, ale nie oskarżonego kierowcy, a policjantów z drogówki w Poznaniu. Aby uniknąć ewentualności matactw i kumoterstwa, śledztwo prowadziła prokuratura z Leszna. Później przeniesiono je do Świebodzina. Obecnie sprawa powróciła na wokandę do Poznania.
Zasadniczo niewielka szkoda w samochodzie rozwinęła się w szeroko zakrojone śledztwo, którego efektem jest oskarżenie przez prokuraturę czterech policjantów, w tym szefa poznańskiej drogówki. Prokuratura Rejonowa w Świebodzinie zarzuciła funkcjonariuszom tworzenie fałszywych dowodów, przekroczenie uprawnień, fałszywe zeznania i niedopełnienie obowiązków służbowych.
Żaden z oskarżonych, w tym naczelnik drogówki, nie pracuje już w policji, ale ten fakt nie ma obecnie wpływu na toczące się śledztwo. 12 maja odbyła się druga rozprawa. Sąd przesłuchał dwóch policjantów, którzy nie chcieli brać udziału w oszustwie.
Według słów jednego z policjantów, którego podobno nakłaniano do mataczenia, usłyszał, że "zje*** sprawę, bo zamiast zgłaszać sytuację, należało pojechać na miasto, znaleźć samochód ciężarowy i fałszywie zarzucić jego kierowcy, że spod kół wyleciał kamień, który zbił szybę radiowozu".
Chodziło o to, aby żaden z funkcjonariuszy nie musiał płacić za wymianę szyby w policyjnym BMW, ponieważ koszt naprawy mógł wynieść równowartość trzech pensji. Policjanci Krzysztof G. i Jacek L. dostali od Pawła S. - również funkcjonariusza z ich komendy, nowe dokumenty do wypełnienia. Z papierów miała zniknąć informacja o zbitej szybie. Tak się też stało, ale policjanci zachowali oryginalne dokumenty z wpisem o uszkodzeniu. Międzyczasie dwóch innych mundurowych, tj. Maciej K. i Paweł K. pojechał złapać "ciężarka", czyli niewinną ofiarę, którą chcieli obarczyć winą za usterkę szyby.
Jak już wiemy, ofiara okazała się oporna, a po pewnym czasie sprawą zainteresowało się Biuro Spraw Wewnętrznych (BSW). Krzysztof G. i Jacek L. postanowili porozmawiać z przełożonym, naczelnikiem Przemysławem K. Według policjantów, naczelnik nie chciał wyjaśnienia tej sprawy i namawiał podwładnych do dalszego mataczenia, bo "BSW niewiele ustali i sprawa zostanie zamknięta".
Podczas czwartkowej rozprawy na ławie oskarżonych znalazł się naczelnik Przemysław K oraz Paweł S., który był odpowiedzialny za radiowozy i to podobno on wpadł na pomysł przekrętu z szybą.
Byli policjanci nie przyznają się do winy, chociaż Paweł S. na początkowym etapie sprawy potwierdził wersję kolegów o oszustwie. Obecnie tłumaczy się, że to była pomyłka z powodu chaotycznego przesłuchania, któremu był poddany w prokuraturze. Oskarżeni próbują również podważyć zeznania kolegów mówiących o fałszerstwie. Były naczelnik sugeruje, że chodzi o osobistą zemstę z powodu kiepskich ocen pracy Macieja K. i Pawła K.
Trzecia rozprawa odbędzie się 22 czerwca w Sądzie Rejonowym Poznań Grunwald i Jeżyce.
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeCi policjanci powinni bezwzglednie trafic do wiezienia z racji pelnionego zawodu zaufania publicznego a¿eby zadnemu innemu do glowy cos takiego nie wpadlo
Odpowiedz