Polecana trasa po Kaszubach. Motocyklem od Wejherowa do Rozewia i półwyspu Helskiego (TPM #34)
Przebieg trasy: Półwysep Helski (Kuźnica) - Hel - Puck - Piaśnica - Świecino-Czymanowo - Gniewino - Nadole - Żarnowiec - Krokowa - Rozewie - Kuźnica (Półwysep Helski) (ok 170 km)
Ziemie Pomorza Gdańskiego, w ogromnej większości, są tożsame z terenami na których "od zawsze" mieszkali Kaszubi. Ta słowiańska grupa etniczno-kulturowa jest językowo bardzo zbliżona do polskiej, zachodnio-słowiańskiej grupy językowej. Jednak od pierwszego rozbioru Polski (1772) dostawszy się pod panowanie niemieckich Prusaków ulegała stopniowo zarówno językowo, jak i zwyczajami swoimi nowym władcom. Stąd w ich językach (Kaszubi bardzo są rozproszeni na rozmaite grupy językowe) i zwyczajach znajduje się wiele narośli germańskich. Bardzo to przypomina sytuację wśród Ślązaków, na Górnym Śląsku i Opolszczyźnie, gdzie mnóstwo słów pochodzenia niemieckiego wyłania się z czysto słowiańskiej gramatyki. Ale jest to teren, po którym dość słabo się poruszam, więc wracajmy, jak mawiają Francuzi, "do naszych baranów". Czyli wyruszajmy, aby zwiedzić te przybałtyckie rejony naszego kraju.
Proponuję znaleźć sobie bazę w Kuźnicy, którą kaszubscy rybacy uważają za swoją stolicę. Jest tu od niedawna bardzo mocno rozbudowany basen portowy, w którym mają swoje schronienie i możliwość napraw zarówno rybackie kutry, jak i rozmaite żeglarskie łodzie. W samej Kuźnicy, gdzie Mierzeja Helska ma największe przewężenie, ze wspaniałymi plażami z obydwu stron mierzei, nie ma specjalnie wielu zabytków, więc jedziemy dalej w stronę Helu. Mijamy Jastarnię ze sporym portem rybacko-żeglarskim i jadąc wśród lasów wijącą się drogą, docieramy przed miejscowością Hel do Muzeum Obrony Wybrzeża. Trudno przegapić to miejsce, gdyż przed wejściem, na tle ogromnego banera, znajduje się turbina parowa niszczyciela "Wicher". Przedwojenny kontrtorpedowiec (niszczyciel) "Wicher" został zatopiony przez Niemców we wrześniu 1939 r. Natomiast ta turbina jest turbiną "Wichra" nr 2, czyli niszczyciela, będącego kontynuatorem przedwojennego kontrtorpedowca, a który był okrętem produkcji radzieckiej, służącym w polskiej marynarce powojennej (1958-74). Samo muzeum zawiera wiele ciekawych eksponatów a wśród nich są stanowiska do baterii artyleryjskiej, której kaliber osiągał 406 mm, czyli był taki, jak w najpotężniejszych amerykańskich krążownikach liniowych. Jedynie dwa japońskie kolosy (Yamato, Musashi) miały większy kaliber głównej artylerii (456 mm). Potem Niemcy te armaty przenieśli na bardziej narażony na inwazję aliancką teren, czyli zaczęły bronić tzw. Wału Atlantyckiego we Francji. Jak potężna była to broń niech świadczy fakt, że pociski z tych dział przenosiły przez Kanał La Manche, aż na angielskie wybrzeże.
Kuźnica na półwyspie Helskim. Rybacki port mieści też marinę dla jachtów
Po pobieżnym zwiedzeniu muzeum, gdyż przed nami "daleka jest droga do Rio", docieramy do miejscowości Hel, która zwieńcza półwysep o tej samej nazwie. Warto chwilę pospacerować po tej dawnej wiosce, a obecnie kurorcie pełnym knajpek i rozmaitych smażalni oraz mającej spory port z wysuniętym w morze falochronem. Jest tu też ciekawa latarnia morska, ale nie można do niej bezpośrednio dojechać, tylko trzeba podejść. Ponieważ na półwyspie jest tylko jedna główna droga, więc nią wracamy do nasady półwyspu. Niestety gęsto zalesione wybrzeże od strony Bałtyku uniemożliwia nam widok na niego z siodełka motocyklowego. Ale zatoka Pucka raz za razem mieni się słonecznym blaskiem.
Przed muzeum obrony wybrzeża na Helu
Stara uliczka w helu jest pełna rozmaitych kawiarenek i knajpek
Przebiwszy się przez bezbarwne, a przeogromnie zatłoczone w sezonie Władysławowo, kierujemy się do Pucka. Był do od dawna port Rzeczpospolitej i dlatego tutaj w lutym 1920, kiedy Pomorze wróciło do Polski, gen. Józef Haller dokonał powtórnych zaślubin Polski z Bałtykiem, wrzucając do zatoki pierścień. Przed Puckiem jest obszerny parking, z którego jest przestrzenny widok na zatokę.
W historycznym Pucku, stary kościół
Z Pucka dojedziemy teraz do miejsca, gdzie w lasach nad rzeczką Piaśnicą zdziczali, przesiąknięci hitlerowską ideą "rasy panów", Niemcy wymordowali kilkanaście tysięcy polskiej inteligencji, głównie z rejonu okupowanego Pomorza. Mordy te zbiegły się w czasie z podobną działalnością ich najlepszych wspólników w rozgrabieniu II Rzeczpospolitej, czyli stalinowskich Sowietów. Zarówno ci jak i ci mordowali kwiat inteligencji polskiej. Niemcy tutaj w Piaśnicy i podwarszawskich Palmirach, a Sowieci w Katyniu, Miednoje i Charkowie. Niemcy wypędzali ludność polską z okupowanej Wielkopolski i Pomorza do tzw. Generalnej Guberni, a ich najlepsi sojusznicy (mając więcej przestrzeni) wywożąc Polaków do Kazachstanu i na Syberię. Obecnie te cmentarze (które były dołami śmierci) są pięknie utrzymane i przypominają, do czego może doprowadzić (skądinąd kulturalny i cywilizowany naród) zbrodnicza ekipa ze swoimi szowinistycznymi i rasistowskimi ideami. Tak zadumani, ale ciągle nie tracący widoku pięknych krajobrazów i wijących się dróg, osiągamy mało uwydatnioną polanę, na której stoi prosty pomnik.
Piaśnica. Rozległy kompleks leśny kryje wiele zbiorowych mogił
Oto jedna z nich...
...a to inna
Natomiast przy drodze dojazdowej (Wejherowo-Krokowa) stoi taki pomnik oznajmiający cmentarzysko w Piaśnicy
To tutaj (Świecino) w 1462 r polski dowódca Piotr Dunin pokonał Krzyżaków i inicjatywa wojenna (wojna trzynastoletnia 1454-66) przeszła w ręce Polaków. Była to ciekawa z punktu ekonomiczno-ludnościowo-strategicznego wojna bo, mówiąc w skrócie, za pieniądze z Gdańska, Torunia i innych miast pomorskich, gdzie przeważała ludność pochodzenia niemieckiego, płynęły fundusze dla polskiego króla Kazimierza Jagiellończyka, tak że mógł nająć najlepszych wojowników ówczesnej XV wiecznej Europy, czyli czeskich husytów (dzielni protoplaści Szwejka, niebywałe), a potem po wygranej wojnie Polska odzyskała zagrabiona w XIV w przez Krzyżaków (przecież niemieckojęzycznych), Pomorze Gdańskie. Co to znaczą niskie podatki, jakimi zobowiązywało się traktować pomorskich poddanych Zakonu Krzyżackiego liberalne ekonomicznie Królestwo Polskie.
Świecino. Na maleńkiej polanie stoi pomnik przypominający bitwę z Krzyżakami w 1462 r
Czymanowo. Tymi ogromnymi rurami cyrkuluje, wte i wewte, woda w elektrowni szczytowo pompowej
Ze Świecina drogami wśród lasów docieramy do Jeziora Żarnowieckiego i objechawszy je od południa, wdrapujemy się na otaczającą go wyżynę. Przed Gniewinem jest ciekawa, nowocześnie skonstruowana wieża widokowa, zwana "Kaszubskim Okiem". Można się na nią wdrapać po schodach, ale jest też winda na umieszczony na niej taras widokowy. Z tego tarasu jest baaaardzo przestrzenny widok. Pierwsze co się rzuca w oczy, to leżący niemal u stóp wieży spory zbiornik wodny. To górny zbiornik elektrowni przepompowej, zrzucający wodę na turbiny elektrowni. Woda z Jeziora Żarnowieckiego wraca z powrotem do tego zbiornika wtedy, kiedy zapotrzebowanie na energię jest zdecydowanie mniejsze. Kiedy znowu spod wieży opuścimy się na poziom jeziora Żarnowieckiego i będziemy jechali wzdłuż jego brzegów na północ, natkniemy się na skansen Zagrody Burskiej. Bur to z niderlandzkiego (holenderskiego) bogaty gospodarz. Warto tutaj zajrzeć. Kiedy osiągniemy górny brzeg jeziora, zaczniemy się kierować znowu w stronę Zatoki Puckiej, a konkretnie Żarnowca, od której to miejscowości wzięło nazwę jezioro. Tuż przy drodze nie sposób nie zauważyć gotyckiego kościoła z czerwonej cegły. Był to najpierw kościół cysterski, a potem benedyktynek, które zresztą po wojnie znowu go obsadziły.
Gniewino. Ta wieża widokowa została nazwana "Kaszubskim Okiem"
W skansenie w Nadolu jest m.in. i taka chata
Majestatyczny kościół w Żarnowcu...
Po kilku kilometrach zatrzymujemy się przy ogrodzenie pałacu w Krokowej. Jest tu otoczony fosą (mokrą) zamek (pałac). Mieści się tu hotel i rozmaite fundacje. To bardzo ładnie odnowiony obiekt, jak już wspomniałem, otoczony wałami i fosą oraz ocieniony starymi drzewami.
...a w pobliskiej Krokowej jest taki pałac, otoczony ziemnymi obwałowaniami i fosami
Pomału zbliżamy się do końca naszej turystycznej pętli. Bowiem z Krokowej przebijamy się do Karwi, a z niej kostkową drogą do Rozewia.
Jak Rozewie, to oczywiście najdalej na północ wysunięty kawałek naszego kraju, a na nim słynna latarnia morska. Aby być ścisłym, to są tu dwie latarnie. Można zresztą pod nie podjechać motocyklem.
W Rozewiu są dwie latarnie morskie...
...ale to ta jest tą historyczną
Kiedy już wrócimy do Kuźnicy, to cóż tu robić z tak pięknie kończącym się dniem. A zatem, piwko do łapy i idziemy podziwiać zachód słońca nad Bałtykiem. Czeka na nas przepiękna, szerokopiaszczysta plaża, a wśród zarośli na nadbrzeżnym wale możemy się natknąć na niezwykłej piękności osty o ogromnych kolczastych główkach.
PS. Wspominam Kuźnicę m.in. z powodu osobistej przyjemności, jaka mnie tam spotkała. Otóż wizytując kiedyś motocyklem żonę, która tam jeździ (latem) od niepamiętnych czasów, poszedłem do portu na piwko. Jakież było moje zdumienie, kiedy barman nie chciał wziąć ode mnie obowiązkowego zastawu za kufel mówiąc: "Panie Marku, pan nie musi uiszczać za zastaw". No, no pomyślałem sobie czyżbym już był uznanym celebrytą (na razie motocyklowym)?
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze