Podatek za każdy przejechany kilometr. Rząd odbiera to, co straci w akcyzie na benzynę.
Dużo się mówi o pojazdach elektrycznych. Jeździ się nimi podobno za darmo. Wystarczy podłączyć do ładowania, na przykład, na parkingu w biurowcu zatrudniającej Cię korporacji lub zamontować panele fotowoltaiczne na dachu w domu. Niestety, cały ten piękny świat jest kłamstwem. Na razie może tak jest, że da się jeździć elektrykiem za darmo. Jednak płacąc za paliwo na stacji wcale nie pokrywasz kosztów tego paliwa, ale bardzo mocno sponsorujesz rząd. Jak wiemy, rząd niechętnie rezygnuje z posiadanych już dochodów, podatki są tylko podwyższane, a sytuacje, gdy urzędnicy zrezygnowali ze swoich udziałów w jakiejkolwiek aktywności gospodarczej, można wyliczyć na palcach jednej ręki.
Elektryki były tanie w eksploatacji, bo prąd nie jest obciążony aż tak wysokimi podatkami, jak paliwo. Jednak przejście na elektro mobilność nie spowoduje spadku dochodów państwa. Na razie europejskie rządy gorąco dopingują przechodzenie na elektryczność, ale za kulisami szykują jeszcze skuteczniejszy system ściągania podatków od jazdy na prąd.
Brytyjski rząd przyspiesza przejście na samochody elektryczne i już zakazuje sprzedaży pojazdów z silnikami spalinowymi we wcześniejszym, niż pierwotnie planowano, terminie. Po cichu szykuje jednocześnie nowy system podatkowy, w którym podatki mają być odprowadzane nie w cenie paliwa, ale w przejechanych kilometrach. Już tez szacuje się, że straty Wielkiej Brytanii w podatkach od nie kupionej do elektryków benzyny i oleju napędowego wynoszą 40 miliardów funtów rocznie. Według wstępnego projektu darmowych ma być ... 200 kilometrów miesięcznie (mówi się o limicie 4 800 kilometrów rocznie). Chyba, żeby nie trzeba było płacić podatku od kilometrów, przejechanych elektryczną kosiarką po ogrodzie. 200 kilometrów jest tak małym limitem, że nikt nie jest w stanie przejechać tak mało średnio w ciągu miesiąca. Co ciekawe, mieszkańcy wsi maja otrzymać dodatkowy gratis do limitu kilometrów Jednak tak mały, że nie warto go wspominać (1600 kilometrów więcej w ciągu roku).
Podatek od przejechanych kilometrów brzmi trochę jak podatek od zaczerpniętych do płuc oddechów. Systematyczne nakładanie małych, często ukrytych, podatków obniża naszą czujność. To, ze musimy płacić za to, że żyjemy, wydaje się nam normalne i nie budzi sprzeciwu. Mówi się nawet o tym, że płacenie podatków jest przejawem patriotyzmu. Gdzie są granice opodatkowania?
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzea te glupie ludziska protestuja w dziwnych sprawach a anjwazniejszych nie widza - podatki, parapodatki, podwyzszanie cen czyli wszystko co okrada nasze kieszenie.
OdpowiedzAha, czyli wolność do śmietnika, byle złotówki w kieszeni się zgadzały. Jak jesteś gotów oddać wolność za dobrobyt lub bezpieczeństwo, to nie będziesz miał ani wolności, ani dobrobytu, ani bezpieczeństwa.
OdpowiedzTyle ze wolność jest tez określana przez wysokość podatku- niewolnik rzymski płacił ponad 90% podatku a szlachcic w I Rzeczypospolitej nie płacił w zasadzie nic.
OdpowiedzA czegoście się spodziewali? Że będzie można np. ładować z baterii słonecznych i jeździć za darmo? Ha, ha, ha! Ale, ostatecznie każdy rząd robi tyle, na ile pozwolą mu wyborcy. Znając polskich ...
OdpowiedzNasi wyborcy uwielbiają tych samych polityków od 30 lat i oczekują od nich różnych rezultatów działań???
OdpowiedzChciałbym takich amatorów wolnych rynków wsadzać do symulatorów pełnej wolności gospodarczej i patrzeć jak zaciskają zęby ze wkurwienia że jak to wszystkie drogie dookoła mnie są dziurawe jak ser ...
OdpowiedzA2 masz częściowo prywatną i raczej jest równa...
Odpowiedzteraz czekać aż nasi wspawani rządzący wpadną na to już widzę ciągniki rolnicze czy kombajny na elektro jak stają w polu :D po drugie produkcja baterii ma większy ślad węglowy ...
OdpowiedzProdukcja baterii do aut elektro powinna być ścigana przez Interpol... Jeszcze doczekamy się "ciekawych czasów' w sposobie przemieszczania się (tak jak w Sowietach w latach 30- tych.
Odpowiedz