Paryż z ograniczeniem prędkości do 30 km/h. Po tygodniu obowiązywania przepisu rośnie liczba protestujących
Władze Paryża uwielbiają testować różne, często kuriozalne rozwiązania na swoich mieszkańcach. Kila lat temu wprowadziły "ograniczenia wiekowe" dla pojazdów jeżdżących po Paryżu, co spowodowało wówczas szerokie protesty, m.in. motocyklistów. Nic nie dały.
Mer miasta Anne Hidalgo i jej urząd nie uniknęli też fali oburzenia, która przetoczyła się we francuskich środowiskach motocyklowych po tym, jak zdecydowano o wprowadzeniu zakazu przeciskania się między samochodami.
Swojego czasu Francja miała również przepis, który sprawiał, że sprzedawane motocykle nie mogły mieć mocy wyższej niż 100 koni mechanicznych, ale ten zwyczajnie głupi pomysł został odrzucony z pomocą unijnych urzędników.
Najnowsze rozwiązania komunikacyjne wymyślone przez panią burmistrz i jej sztab dotyczą dozwolonej prędkości jazdy w Paryżu, która wynosiła dotychczas 50 km/h. To już nieaktualne, bo władze miasta wprowadziły ograniczenie prędkości pojazdów silnikowych do… 30 km/h.
Najbardziej kuriozalny jest fakt, ze władze wprowadziły ów drakoński przepis dla całego miasta z wyjątkiem kilku arterii, motywując swoją decyzje poprawą bezpieczeństwa i ochroną środowiska. Specjaliści już od dawna wskazują, że powolna jazda ok. 30 km/h oznacza większą emisję spalin niż szybsze tempo, bo pojazdy nie zostały skonstruowane do stałego poruszania z tak niską prędkością.
Hidalgo argumentuje, że obecne zmiany nie różnią się od przepisów, które obowiązują już w blisko 200 francuskich miastach. Na swojej stronie internetowej władze zamieściły również dane, zgodnie z którymi blisko 60 proc. paryżan popiera działania Ratusza.
Ale zmiana sparaliżowała ulice miasta, a od kilku dni po Paryżu przetaczają się protesty wkurzonych mieszkańców, przewoźników, taksówkarzy, przedsiębiorców i innych grup, które uważają, że nieodpowiedzialne decyzje władz stolicy doprowadziły do komunikacyjnego chaosu.
Przykładowo, po tygodniu obowiązywania przepisu stowarzyszenie Les Nouveaux Taxis Parisiens wyliczyło, że czas przejazdów wydłużył się o 50 proc., a to w praktyce oznacza wyższe ceny dla klientów i niższe zarobki całego sektora. Taksówkarze pytają, kto im zwróci pieniądze?
Podobne pytania padają ze strony branży transportowej, bo przecież miasto to ruchomy organizm powiązany niezliczonymi kanałami dystrybucji, które teraz zostały spowolnione lub wręcz zatrzymane - również z powodu gigantycznych korków spowodowanych próbami części kierowców dostosowania się do nowych przepisów.
Kto za to wszystko zapłaci? Władze miasta?
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzea dostawcy pizzy i jadzenia dowożą teraz zimne dania. Viva la France ;)
OdpowiedzFrancja i pojazdy elektro proszę przykład ich ekologii https://tiny.pl/9tn8n cóż piękna ta ekologia tyle surowców zmarnowanych tylko czekać aż któremuś rozczelni się bateria w efekcie...
OdpowiedzElektryczna to może być golarka, kosiarka albo wibrator. Rower ma pedały żeby się zmęczyć, motocykl ma silnik żeby się NIE męczyć, a pojazdy na baterie to ma mój syn na półkach.
OdpowiedzA jeździłeś kiedyś rowerem elektrycznym? Ma pedały żeby się trochę zmęczyć, silnik żeby jednak nie za bardzo i generalnie to całkiem fajny pojazd. A samochodem elektrycznym jeździłeś? Też się tym bardzo fajnie jeździ - po mieście oczywiście. Tylko że te elektryki to nie mają wiele wspólnego z tzw. "ekologią". Po prostu stwierdzam że spoko się tym jeździ, bo lubię różne pojazdy. Ale ze spalinowych rezygnować nie mam zamiaru hehe
OdpowiedzKupić im rowery i w drogę!
Odpowiedztaa, i niech przewożą towary tymi rowerami...
OdpowiedzSą elektryczne rowery cargo- ładować baterie i w drogę!
Odpowiedz