Motocykliści kontra kierowcy aut - lista nie zawsze słusznych zarzutów
Jakiś czas temu zadaliśmy na naszym profilu facebookowym pytanie: co was najbardziej denerwuje u kierowców aut? Zebraliśmy odpowiedzi i zestawiliśmy je z wynikami profesjonalnej ankiety przeprowadzonej niedawno w Wielkiej Brytanii przez Harleya. Okazuje się, że opinie są bardzo zbieżne.
Na początku muszę zaznaczyć, że poniższy tekst nie ma na celu pogłębiania sporu pomiędzy kierowcami aut i motocykli. Wzajemnej niechęci i braku zrozumienia mamy aż nadto. Po prostu znakomita większość motocyklistów posiada również samochodowe prawo jazdy i przez większą część roku porusza się także puszką. Zakładam, że osoby nie interesujące się motocyklami nie czytają Ścigacza, więc artykuł jest skierowany przede wszystkim do nas samych - kierowców jednośladów. Często bowiem mamy do czynienia z metamorfozą w stylu Dr Jekyll i Mr Hyde, mającą miejsce od razu po zmianie pojazdu. Zachęcam więc do przeczytania poniższych punktów z nastawieniem "co, jako motocyklista, mogę zrobić lepiej, jadąc autem". Większości z tych rzeczy na pewno jesteście świadomi - ale może wpadnie coś nowego?
Komórki / smartfony / tablety
To absolutny numer jeden, zarówno w ankiecie Harleya, jak i w waszych komentarzach. Oczywisty znak naszych czasów. Mobilne urządzenia komunikacyjne zawładnęły naszym życiem i nie ma sensu udawać, że jest inaczej. Gorzej, że nie potrafimy się od nich odciąć nawet w sytuacjach wymagających stuprocentowego skupienia uwagi. Dotyczy to zwłaszcza kierowców aut poruszających się w ruchu miejskim. Pamiętam, ile szumu było kilkanaście lat temu, kiedy wchodziła ustawa zakazująca rozmowy przez telefon bez zestawu głośnomówiącego. Obserwując poczynania dzisiejszych kierowców, można dojść do wniosku, że sama rozmowa to był mały pikuś, bo przynajmniej wzrok spoczywał we właściwym miejscu. Teraz na porządku dziennym jest pisanie sms-ów i maili, a nawet oglądanie filmów czy transmisji wydarzeń sportowych w czasie prowadzenia auta. Jak to się kończy, nie trzeba specjalnie przypominać. Nagłe manewry, brak hamowania, zajeżdżanie drogi. Koszmar nawet dla innych kierowców aut, dla motocyklisty - śmiertelne zagrożenie.
Inne rozpraszacze
Idąc za ciosem, do przenośnej elektroniki należy dołożyć inne rozpraszacze, skutecznie odwracające uwagę kierowcy od sytuacji na drodze. Przepisy nie zabraniają ustawiania w czasie jazdy radia lub nawigacji znajdującej się w specjalnym uchwycie, lecz często brakuje tu zdrowego rozsądku. Wchodzenie wtedy w głębokie zakamarki menu tych urządzeń to recepta na nieszczęście. Do tego dochodzi niebezpieczna skłonność niektórych Pań do robienia makijażu w czasie prowadzenia auta. Skutecznym rozpraszaczem są też przewożone w aucie małe dzieci, zwłaszcza jeśli kierujący jest ich jedynym opiekunem. Sam jestem rodzicem czterolatka i wiem jak to wygląda - czasem płyta Iron Maiden na pełnej głośności nie ma szans, a nerwy bywają większe niż na maturze. Absolutnie nie namawiam przy tym do rezygnacji z potomstwa, po prostu warto mieć na uwadze ewentualne konsekwencje i wziąć kilka głębokich wdechów, kiedy emocje parują uszami.
Nieprzemyślane manewry
Do tej grupy zaliczamy takie atrakcje, jak celowe (lub nie) zajeżdżanie drogi, nagłe zmiany pasa ruchu, brak wcześniejszego sygnalizowania manewru oraz awersję do korzystania z lusterek. I tutaj samochodowi grzesznicy dzielą się na dwie grupy. Z jednej strony mamy osobników robiących to z premedytacją, chociaż chciałbym wierzyć, że nie jest to liczna grupa. Trzeba się jednak liczyć z jej istnieniem i starać się, na ile to możliwe, przewidywać możliwość zaistnienia sytuacji awaryjnej z ich udziałem. Bardzo częstą praktyką jest u nich również wyprzedzanie "na trzeciego", kiedy widzą, że z przeciwka nadjeżdża jednoślad. W końcu mniejszy musi uciec. Druga grupa, której nie usprawiedliwiam, ale jestem w stanie zrozumieć, to kierowcy, którzy w naturalny sposób przywykli do dostrzegania tylko dużych obiektów. Motocykliści, chociaż jest nas coraz więcej, to wciąż w ruchu ulicznym nieliczna grupa na niewielkich pojazdach, często bardzo dynamicznie zmieniająca położenie. Układ oko-mózg bardzo szybko przyzwyczaja się do reakcji na wyuczone bodźce, którymi zazwyczaj są inne auta. Małe światełko na pojeździe z mizerną powierzchnią czołową jest podświadomie ignorowane. Stąd nawet słynne hasło "patrz w lusterka…" z żółtych naklejek może niewiele dać. Motocyklista, w trosce o własne życie, po prostu musi myśleć za innych - nie ma innej rady.
Utrudnianie życia w korku
Dyskusja na temat jazdy między autami w korku ciągle trwa, choć jest już pewne, że po spełnieniu określonych warunków jest ona legalna. Muszę przyznać, że jeśli chodzi o kulturę i życzliwość kierowców, to w ostatnich latach zaszła w tej materii ogromna zmiana na plus. Jesteśmy dostrzegani, korytarz między skrajnym lewym, a środkowym lub prawym pasem jest najczęściej wystarczająco szeroki, a kierowcy chwilowo go blokujący szybko robią miejsce. Są jednak i tacy, którzy ewidentnie widzą nas w lusterku, ale nie ruszą się nawet o centymetr, a czasem wręcz jeszcze bardziej zjeżdżają i blokują ruch między pasami. Czy wynika to z zawiści, czy raczej z poczucia misji domorosłych szeryfów - tego nie wiem. Inne, bardzo niebezpieczne zachowanie w korku, to nagłe wyjście z auta, by wziąć coś z bagażnika. Nikomu nie życzę zakończenia podróży na niespodziewanie otwartych drzwiach samochodu.
Gazem po oczach
Ostatnim punktem spornym, choć również bardzo rozległym, jest to, co auta i ich kierowcy zostawiają za sobą. Zacznijmy od tego, na co w oczywisty sposób mają wpływ. Żadna nadprzyrodzona siła nie zmusza nikogo do wyrzucania śmieci i niedopałków przez szybę. To po prostu kwestia kultury lub jej braku. Czasem nawet kultura jest, ale połączona z brakiem zdolności intelektualnych. O ile kierowca nadjeżdżającego z tyłu auta może być tylko lekko skonsternowany, to motocyklista, który właśnie otrzymał cios ogryzkiem lub wjechał w chmurę gorącego popiołu, ma szansę na szybkie zakończenie jazdy.
Kolejnym czynnikiem jest ilość i jakość spalin. Uciążliwe bywa zwłaszcza poruszanie się w towarzystwie starych ciężarówek i autobusów, choć poczciwy Passat w "Tedeju" też potrafi skutecznie zakopcić. Szczerze mówiąc, nie widzę na to innej rady, jak cierpliwie przeczekać i w miarę możliwości ich unikać. Jakimś cudem te stare pojazdy ciągle przechodzą badania techniczne. Póki "góra" nie weźmie się ostro za usuwanie wraków z ulic, musimy żyć w ich obecności.
Trzeci, bardzo często poruszany temat, to płyn ze spryskiwaczy, wpadający znienacka do oczu. Cóż, jest to uciążliwe i niebezpieczne, zwłaszcza jeśli dostaniemy skoncentrowaną strugą ze źle wyregulowanej dyszy. Nawet te dobrze ustawione, przy wyższych prędkościach (np. na autostradzie), zawsze zostawiają za sobą mgiełkę. Oczywiście, można się wściekać na kierowców aut, ale zadajmy sobie szczere pytanie: jak często my sami, korzystając ze spryskiwaczy, patrzymy najpierw w lusterka? Myślę, że niewielu z nas robi to za każdym razem. Pozostaje więc ciągłe sygnalizowanie problemu i liczenie na to, że powolna edukacja kierowców przyniesie w końcu ulgę w tym temacie.
Podsumowując, moim osobistym zdaniem wszystkie wymienione punkty to niestety codzienny chleb motocyklisty, na który sami się zdecydowaliśmy. W pakiecie dostaliśmy jeszcze deszcz, niskie temperatury i kilkanaście razy większe ryzyko poważnego urazu, niż kierowcy aut. Można bić pianę, ale na końcu i tak pozostanie tylko konieczność pilnej obserwacji otoczenia i jazdy na maksymalnie ograniczonym zaufaniu. Z drugiej strony, lista zarzutów kierowców aut pod adresem motocyklistów będzie pewnie równie długa, jeśli nie dłuższa. Jesteśmy w okresie przejściowym kształtowania się nowej kultury na drodze i moim zdaniem idzie ku dobremu. Każdy z nas może dołożyć swoją cegiełkę, zarówno za kółkiem, jak i na motocyklu.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeCo do sytuacji, w której kopcące diesle „cudem” przechodzą badania techniczne, to jeszcze nie widziałem analizy spalin podczas badania technicznego 😊
Odpowiedzpytanie tylko takie szybkie mam . Jak to jest możlwie, że w Tajlandii matki jadą na skuterze w klapkach bez kasku karmiąc kilkumiesięczne dziecko jadąc na pasażera i nic im się nie dzieje. A tu w ...
OdpowiedzDokładnie. Należę do ludzi którzy prezentują tzw "azjatyckie" podejście do "motocyklizmu" (jak ja nienawidzę tego słowa!). Wynika to może z tego, że jednośladami zaraziłem się od kolegi który swoje prawko na moto zrobił w Indonezji... Nieważne. Dla mnie moto to środek transportu który mam za zadanie wygodnie przewieźć mnie, dziewczynę i mój plecak do szkoły i apiać. I nie wyobrażam sobie, że miałbym w szkolnej szatni rozbierać się z torowej skóry, ochraniaczy i całego skafandra z którego wylewa się hektolitrami pot bo tak zwana wentylacja choćby nie wiem jak szumnie reklamowana przez producentów w.w uniformów to fikcja. A niestety, w przypadku 90% motocyklistów jeżeli rozpieprzą się na swoich litrowych przecinakach przy prędkości bliskiej V1 startującego 747, to hektolitry potu zebrane pod kombinezonem G im pomogą.
OdpowiedzSkąd opinia, że azjatyckim kierowcom w klapkach nic się nie dzieje? Dzieje się tak samo jak i naszym, tylko tam nikt nie robi z tego problemu, ot, wypadki to część życia. YT pełen jest filmów z takimi zdarzeniami, pochodzących z Azji. Fizyka jest demokratyczna, jeśli przy pewnej prędkości polecisz na asfalt, obetrzesz się tak samo w Polsce, jak w Tajlandii. Jadąc do szkoły, nie musisz zakładać skórzanego kombinezonu z garbem. Wystarczą jeansy i bawełniana bluza z protektorami. Są też letnie kurtki z wielkimi panelami z przewiewnego meshu, w których naprawdę nie zgromadzisz litrów potu. Oczywiście możesz jeździć w klapkach i t-shircie, nasz ustawodawca wymaga tylko kasku. My natomiast zachęcamy do choćby minimalnego zadbania o siebie w razie W.
OdpowiedzNie mówię, że Tajowie, Malajowie czy Indonezyjczycy są odporni na bliskie spotkanie 3go stopnia z asfaltem. Należy jednak wziąć pod uwagę, że tam są generalnie niższe prędkości niż u nas. PS Indonezyjczycy też nie jeżdżą nago - wręcz przeciwnie czasami są opatuleni jak pilot samolotu z pierwszej wojny światowej a wynika to z panicznego strachu przed przeziębieniem o które łatwo jeśli ma się tak niską tolerancję na zmiany temp. jak oni
OdpowiedzŻycie nie jest ani białe ani czarne, ma wiele odcieni szarości. A ja mam w dupie jak ktoś jest ubrany! W tej kwesti interesuje się wyłącznie sobą i moim pasażerem. Polecam nie dzielić nikogo i nie tworzyć fikcyjnych grup tylko zająć się sobą. Leżałem w Otwocku z rozwaloną miednicą był tam chłopak któremu po jeździe w adidasach na skuterze chirurdzy foremkami formowali pięty na nowo. Jak to tego przystaje Twoja szkolna teoria potu i litrowych motocykli?
OdpowiedzŻycie nie jest ani białe ani czarne, ma wiele odcieni szarości. A ja mam w dupie jak ktoś jest ubrany! W tej kwesti interesuje się wyłącznie sobą i moim pasażerem. Polecam nie dzielić nikogo i nie tworzyć fikcyjnych grup tylko zająć się sobą. Leżałem w Otwocku z rozwaloną miednicą był tam chłopak któremu po jeździe w adidasach na skuterze hirurdzy foremkami formowali pięty na nowo. Jak to tego przystaje Twoja szkolna teoria potu i litrowych motocykli?
Odpowiedz