tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Motocykl zaczyna siê od 100 KM - co kupiæ na pierwsze moto?
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Motocykl zaczyna siê od 100 KM - co kupiæ na pierwsze moto?

Autor: Lovtza 2005.04.16, 18:35 222 Drukuj

Często zastanawiałem się, czemu jazda motocyklem jest tak przyjemna i tak pochłaniająca. Oczywiście każdy ma swoją odpowiedź na tak postawione pytanie, ale jedna kwestia nie podlega dyskusji. Poruszanie się motocyklem jest znacznie trudniejsze i wymaga znacznie większych umiejętności niż jeżdżenie samochodem. Panowanie nad jednośladem, zwłaszcza szybkim lub ciężkim, wymaga uwzględnienia w czasie jazdy znacznie większej ilości informacji – czynników, których szary użytkownik samochodu nawet nie dostrzega. To także dzięki temu mamy znacznie większą satysfakcję, jaką przynosi każdy pokonany kilometr czy też zakręt. To tak, jakby porównywać wspinaczkę górską z wjeżdżaniem na szczyt kolejką linową.

Odwieczne pytanie

NAS Analytics TAG

W ostatnich dniach skrzynka pocztowa naszej redakcji zasypywana jest mailami z pytaniami co możemy polecić na pierwszy motocykl. Temat wyboru pierwszego jednośladu jest na tyle szeroki i złożony, że nie da się na takie pytanie odpowiedzieć w kilku słowach. Sprowokowało nas to w redakcji do zażartej dyskusji na ten właśnie temat i przyznam szczerze, że osiągnięcie wspólnego stanowiska było momentami bardzo trudne. Jednak mocą nadanej mi przez naczelnego władzy, postanowiłem przedstawić swoje bardzo subiektywne spojrzenia na to zagadnienie, które może być momentami zupełnie różne od tego, co już zostało napisane na tym portalu przez moich przedmówców. A zatem do rzeczy!

Mamo, tato – ja chcę motor!

Wróćmy na chwilę pamięcią do momentu w którym postanowiliśmy, że chcemy mieć motocykl. Ja sam pamiętam, że postanowiłem, iż będę jeździł, gdy zobaczyłem piękną M-72. Motocykl zupełnie nieodpowiedni dla początkującego, ale wtedy tylko taki wydawał mi się godny zainteresowania. Nie docierało do mnie ze mam tylko 14 lat, że to trochę duży motocykl, że zupełnie nie umiem jeździć. Podobnie było zapewne z większością obecnie jeżdżących motocyklistów. Nie uwierzę, że kogoś przeszył dreszcz podniecenia na widok ubłoconej WSK-i listonosza. To, co rozpala wyobraźnie, to najszybsze lub największe maszyny z najwyższej półki o zapierających dech w piersiach osiągami i atmosferą którą tworzą wokół siebie. Właśnie takie sprzęty chcą zazwyczaj na pierwszy motocykl kupić Ci, którzy nie mają zbyt wielkiego pojęcia o ich eksploatacji.

Jak to jest w cywilizowanym świecie?

Z zapędami do kierowania motocyklami o kosmicznych osiągach zetknęły się również społeczeństwa, gdzie fakt posiadania motocykla jest znacznie powszechniejszy. Lata doświadczeń, dziesiątki tysięcy wypadków i tysiące trupów zaowocowały systemem reglamentacji dostępu do mocy dosiadanego pojazdu, jakiego w Polsce zapewne nie zobaczymy przez najbliższe lata.

Nie tylko wyniki badań organizacji rządowych oraz statystyki firm ubezpieczeniowych przekonują, że istnieje silny (aby nie powiedzieć – liniowy) związek pomiędzy wiekiem motocyklisty (a co za tym idzie - umiejętnościami) i prawdopodobieństwem uczestniczenia w wypadku. Także zdrowy chłopski rozum podpowiada, że 18-19 latek na 150 konnym motocyklu to bardzo niezdrowa sytuacja.

Z tego właśnie powodu w krajach Europy zachodniej, w zależności od kraju istnieje, szereg ograniczeń co do możliwości kierowania szybkimi motocyklami. Takie ograniczenia realizowane są najczęściej poprzez ograniczenie mocy silnika lub jego pojemności, co w praktyce jest rozwiązaniem najskuteczniejszym. Wszyscy słyszeli o motocyklach dławionych do 27, 34 lub 50 KM. W Niemczech dopiero po 4 latach udokumentowanej jazdy można usiąść na motocykl o mocy 100 KM.

Namiastką systemu takiej kontroli w polskich realiach jest kategoria A1 uprawniająca do kierowania motocyklami o pojemności silnika nie większej niż 125 ccm i mocy nie przekraczającej 11 kW. Kategoria ta dostępna jest dla motocyklistów w wieku 16 lat i to jest jedyne ograniczenie. Rozumując kategoriami naszych biurokratów dojść można do wniosku, że już 17 – latek potrafi poradzić sobie z dowolnym motocyklem.

Jak wygląda szkolenie u nas?

Nauczanie jazdy motocyklem w Polsce, jak wszyscy doskonale wiedzą, pozostawia wiele do życzenia. Aby móc odbywać jazdy na kursie na kategorię A musiałem sam sobie poskładać do kupy wysłużoną WSK-ę. Co prawda było to już parę lat temu, ale po dziś dzień wiele szkół jazdy ciągle nie wyjeżdża z kursantem na miasto i nie przeprowadza fachowego szkolenia. Niejednokrotnie sami „instruktorzy” nie mają zielonego pojęcia o jeździe motocyklem wkładając kursantom do głowy herezje, iż np. używanie przedniego hamulca jest niebezpieczne (!).

Co zatem potrafi kursant po uzyskaniu prawa jazdy kat. A? Otóż często nie potrafi NIC. Co prawda potrafi płynnie puścić sprzęgło i wykonać proste manewry, ale o to akurat najmniej chodzi w jeździe motocyklem. Statystyczny, świeżo upieczony motocyklista nie potrafi dynamiczne przyspieszać na łukach, nie potrafi omijać przeszkody w czasie awaryjnego hamowania, nie potrafi jeździć w deszczu nie potrafi też panować nad poślizgami. Umiejętność jazdy motocyklem to nie zdolność do odkręcania na prostej, ale wiedza jak motocykl zachowuje się w różnych sytuacjach drogowych, umiejętność przewidywania tego, co może wydarzyć się na drodze oraz odpowiednia reakcja w takich przypadkach. Tego wszystkiego motocyklista uczy się całe życie.

Bardzo pozytywnym symptomem jest pojawianie się szkół jazdy, które zajmują się „obróbką” motocyklistów posiadających już prawo jazdy i koncentrujących się nie na kręceniu ósemek, ale na praktycznych zagadnieniach jazdy motocyklem i poprawą techniki. Cena takich szkoleń nie przekracza zazwyczaj kilkuset złotych, co jak twierdzą entuzjaści i sami instruktorzy, jest wydatkiem wielokrotnie niższym niż koszt naprawy motocykla nawet przy małej glebie.

Co podpowiada młodzieńcza fantazja i kumple?

Podstawowym argumentem przemawiającym w opinii „znawców” za dużym sprzętem jest ten, że mały motocykl szybko się znudzi. Faktem jest, że kierowca szybko przyzwyczaja się do osiągów swojego pojazdu, nawet jeśli przyprawiają one o zawrót głowy. Myślę, iż większość motocyklistów przyzna, że po dłuższym okresie codziennej eksploatacji nawet o litrowym gixxerze można powiedzieć, że „nie idzie”. Dopiero po chwili abstynencji, lub po dłuższym czasie jazdy samochodem doznajemy szoku „jak ten motocykl zap...”.

Kolejny często spotykany argument przemawiający za kupowaniem dużego motocykla jest fakt, że niejednokrotnie motocykle mniejszych klas pojemnościowych są niewiele tańsze od większych maszyn. Poza tym zmiana sprzętu na większy wiąże się ze stratą finansową na samej transakcji. W przypadku naszych realiów ten czynnik jest bardzo istotny i nie sposób odmówić mu słuszności, ale chyba każdy przyzna, że nie ma niczego cenniejszego niż własne życie.

Kolejny argument często przytaczany przez zwolenników szybkich motocykli to przykłady osób, które kupiły „litra” na początek i nic im się nie stało. Tak się składa, że z jazdą supersportem poradzi sobie każdy, nawet jeśli jest dopiero po kursie prawa jazdy. Sam doznałem szoku w czasie jazdy Hayabusą, bo okazało się, że jeździło się nią łatwiej niż moim Banditem. Sportowy motocykl nie ma za wiele mocy w niskim zakresie obrotów, przez co pozwala na łatwe i bezproblemowe ruszanie z miejsca i wykonywanie prostych manewrów. Dopiero wraz ze wzrostem obrotów i prędkości zaczynają się kłopoty. Współczesne sportowe maszyny kryją w sobie tak ogromny potencjał i są tak bardzo ekstremalne, że nie pozostawiają miejsca na błędy. Po prosty zostały zaprojektowane dla doświadczonych profesjonalistów, a nie do nauki jazdy. Jakby tego było mało współczesne motocykle wręcz prowokują do ostrzejszej jazdy. Złudne poczucie panowania nad sytuacją pryska jak mydlana bańka w chwili, gdy zdajemy sobie sprawę, że ten cholerny maluch właśnie wyjeżdża z bocznej podporządkowanej uliczki, a my mamy 160 na zegarze…

No właśnie, a propos rozbijania się. Zazwyczaj pierwszy bezkolizyjny kontakt z szybkim motocyklem daje poczucie panowania nad nim. Życiowe doświadczenie podpowiada jednak, ze gros gleb i dzwonów ma miejsce po 4-5 tysiącach kilometrów za kierownicą. Mija wtedy deprymujący respekt przez dosiadanym motocyklem, a jego miejsce zajmuje poczucie, iż wie się wszystko.

Innym, często stosowanym przez zwolenników kupowania dużego motocykla orężem, jest argument, iż nawet, jeśli motocykl jest bardzo szybki to wystarczy rozsądek i opanowanie, aby nie zrobić sobie na nim kuku. Do jazdy szybkim sportowym lub ciężkim motocyklem potrzeba przede wszystkim umiejętności i doświadczenia, a nie rozsądku! Bardzo rozsądna osoba o bardzo małych umiejętnościach rozbije się znacznie szybciej, niż mało rozsądna osoba o bardzo wysokich umiejętnościach.

Co podpowiada zdrowy rozsadek i starsi stażem?

Bawią mnie do łez opowieści, że nawet „600” to zupełnie nie jeżdżą i najlepiej kupować od razu R1, bo R6 to taki muł, że przy ruszaniu trzeba się odpychać nogami. Po co jednak te wszystkie refleksje? Po prostu zabawne jest dla mnie upraszczanie jazdy motocyklem do wykorzystywania jedynie mocy jego silnika. Przecież motocykl to też zakręty, to też możliwości niesamowitych opóźnień przy hamowaniach oraz to także możliwość bardzo sprawnej jazdy w trudnych warunkach drogowych – np. w mieście. Dopiero, jeśli młody adept jazdy jednośladem potrafi swoją 250-tkę zejść do kolana (pomijamy oczywiście choppery i enduro), potrafi wyhamować ze 100 km/h na odcinku poniżej 40 m oraz jeśli potrafi bezpiecznie i szybko poruszać się w mieście i w czasie deszczu – to wtedy jestem w stanie zrozumieć, że przyszedł czas na większe moto.

Najbardziej odpowiednim motocyklem do rozpoczęcia przygody z jednośladami wydają się być naked-bike’i. Taki motocykl pozwala „ewoluować” w każdym kierunku, bo dopiero po paru tysiącach kilometrów może się okazać, że tak naprawdę najbardziej odpowiada nam chopper zamiast motocykla sportowego.

Doradzanie przez starszych, aby zaczynać od mniejszych mocy i mniejszych pojemności nie bierze się z zazdrości. Przyjmowane często z niechęcią rady, oparte są zazwyczaj na postawie własnych błędów i wieloletnich doświadczeń. Tak jak i w innych dziedzinach życia poprawną ocenę swoich możliwości i możliwości motocykla dokonać można tylko w oparciu o szerokie doświadczenie. Niestety doświadczenie zazwyczaj gromadzi się poprzez dokonywanie niepoprawnych ocen. Czy zatem nie lepiej uczyć się na cudzych błędach?

Moim skromnym zdaniem optymalnym pojazdem, aby stawiać pierwsze kroki w świecie motocyklowego szaleństwa jest sprzęt, w zależności od swego przeznaczenia, o pojemności silnika między 250 a 500 ccm. Taki motocykl nie znudzi się za szybko, pozwoli na dalsze wyjazdy a jednocześnie nie będzie powodował w niewprawnych rękach zagrożenia dla swego kierowcy i innych uczestników ruchu.

Wybór charakteru motocykla zależy od preferencji samego motocyklisty. Enduro o pojemności 250 ccm, to prawdziwy potwór, więc wszędzie należy zachować umiar. Najczęściej polecane do nauki jazdy motocykle szosowe to klasa popularnych „500”. Maszyny typu GS500, ER5, CB500 czy też małe choppery są idealnym złotym środkiem pomiędzy ambicjami a umiejętnościami. Motocykle uniwersalne dają przy tym możliwość zadeklarowania się pod kątem późniejszych preferencji. Ja sam uważałem kiedyś, że tak na prawdę jedynie choppery są prawdziwymi motocyklami i tylko one są godne jakiegokolwiek zainteresowania. Jakże wszystko jest zmienne…

Bardzo wiele osób zdaje się zapominać, że wśród klas 125 i 250 ccm znaleźć można też najprawdziwsze motocykle sportowe. Będą to jednocześnie motocykle, które nie będą jaskrawym zagrożeniem dla swych właścicieli i wszystkich wokół na drodze.

Konsekwencje

Siadanie na szybki motocykl pociąga ze sobą sporo konsekwencji. Najpoważniejszą jest stale rosnąca liczba wypadków z udziałem motocykli. Na ten wzrost składa się oczywiście wiele czynników, ale tylko największy ignorant będzie się upierał, iż brak umiejętności kierujących nie ma tutaj nic do rzeczy. To z kolei pociąga za sobą nieprzychylne nastawienie kierowców samochodów do motocykli i kreuje negatywną opinię o motocyklach w Polsce.

Brutalna prawda jest taka, że już w najbliższy listopadowy poranek zapłonie wiele zniczy na grobach motocyklistów. Gros z nich tych motocyklistów to będą młodzieńcy, którzy tej wiosny usiądą po raz pierwszy na motocykl – taki motocykl, aby się nie znudził od razu...

NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjêcia
NAS Analytics TAG
Komentarze 138
Poka¿ wszystkie komentarze
Autor: di 31/07/2015 10:23

m±dry ma³olat :)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    NAS Analytics TAG
    na górê