Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzeFaktycznie, kurs robiłem 15 lat temu i nie było ani słowa o technice. A na pewno nie o przeciwskręcie
OdpowiedzDobry artykuł, warto przeczytać, zwłaszcza na początku przygody z motocyklem. Moim zdaniem warto też nawet na 125cc iść na początek do szkoły jazdy na 2godziny na plac i zrobić zadania z egzaminu, żeby zobaczyć jak zachowuje się motocykl.
OdpowiedzByle do dobrej szkoły jazdy, gdzie pracują wykwalifikowani instruktorzy... sorry, za długa historię ale przytoczę. Gdy zapisałem się na kurs nie mając kompletnie pojęcia o jeździe motocyklem, instruktor z którym miałem jazdę powiedział tylko "w motocyklu nie ciągniesz kierownicy tylko pchasz". I nic więcej. Oczywiście nie powiedział że pchać trzeba po tej stronie w którą chce się skręcić, więc pomyślałem że pchać trzeba po przeciwnej stronie, a dodatkowo zastanawiałem się co za różnica czy pcham po lewej czy ciągnę po prawej bo przecież chodzi o to żeby skręcić kierownicą w tą stronę w którą chcę jechać... Masakra. Słowo przeciwskręt nie padło ani razu, nie mówiąc już o wytłumaczeniu choćby pobieżnie na czym polega ta technika i dlaczego jej znajomość jest po prostu krytyczna o czym szybko się przekonałem, choć nieświadomie. Co gorsza, na kursie teoretycznym też nie wspomniano o przeciwskręcie. Dzisiaj jak o tym piszę to normalnie sam w to nie wierzę. Podczas jazd na kursie przy generalnie małych prędkościach brak tej krytycznej wiedzy nie miał okazji się ujawnić, ale już po zdaniu egzaminu jedna z pierwszych jazd własną maszyną omal nie skończyła się na barierce wiaduktu przy ok 80 km/h. Wiadukt miał lekki łuk w lewo a ja wchodząc w ten łuk robiłem jak instruktor mówił... pchałem kierownicę ale prawą ręką i tym mocniej im bardziej motocykl ładował mi się na barierkę. Sam nie wiem jakim cudem udało mi się wtedy jakoś wyjechać z tego łuku. Po opowiedzeniu historii kumplowi motocykliście, ten złapał się za łeb i natychmiast dał mi wykład na temat przeciwskrętu. Dosłownie następnego dnia jadąc tym samym wiaduktem (droga do pracy) ale już z wiedzą przekazana przez kumpla, pokonanie tego łuku z podobną prędkością było jak jazda po prostej. Do dziś wyrzucam sobie że nie zgłosiłem gdzieś tego jak wygląda nauka w tej szkole jazdy (jedna z sieciówek w Warszawie).
OdpowiedzPrawie w kaźdej szkole jazdy jest tak samo.Mi tez nic nie wspomniano o przeciwskręcie i sam go odkryłem ale kolezanka właśnie z tego braku wiedzy straciła życie i spadła z mostu przy Torwarze.Przeciwskręt powinien być podstawową wiedzą na kursie jazdy na motocykl!!!
OdpowiedzMiałem na myśli szkołę stricte motocyklową.
Odpowiedz