Jakie typy motocyklistów spotykacie na swojej drodze? Czy jest sens ich dzielić?
Czytając ambitną, psychologiczną książkę dowiedziałem się, że kupowanie sobie kolejnych gadżetów to próba wypełnienia jakiejś pustki wynikającej z deficytów. Jak to wygląda w przypadku motocykli? Dlaczego w ogóle kupujemy motocykle?
Wbrew pozorom, ile jest osób, tyle odpowiedzi. Postaram się podzielić własnymi obserwacjami. Pierwszą grupą są osoby traktujące pojazd użytkowo. Dostawca pizzy, fotoreporter, kurier. Motocykl/skuter zapewnia lepszą mobilność, łatwiej dowiezie przez krzaki sprzęt na ryby. Ot i cała funkcja motocykla/skutera. Użytkowy konik roboczy.
Drugą grupą, która zapewne kojarzy się z motocyklistami to osoby myślące praktycznie i ceniące czas. Przebicie się pomiędzy krańcami miasta w godzinach szczytu w upalny piątek? W przypadku auta jest to równoznaczne z treningiem cierpliwości, motocyklista pokona to dużo szybciej. Dojazdy do pracy też będą łatwiejsze. Powyższe grupy są łatwe do zdefiniowania, nie utożsamiają się ze swoimi pojazdami czy innymi posiadaczami jednośladów. Jeśli ktoś wymyśli skuteczniejsze rozwiązania potrzeb transportowych, zapewne z nich skorzystają.
Pozostaje grupa osób, które kupują motocykl z powodów emocjonalnych. A więc miłośnicy, fani dwóch kółek, których decyzja o zakupie podszyta jest sentymentem i dobrymi wspomnieniami lub zwyczajną zajawką, pożywnym odbiorem itp. Mam wrażenie, że to najbardziej wartościowa grupa, pogłębiająca swoją motocyklową wiedzę, świadomość i umiejętność jazdy motocyklem. Tę grupę określiłbym mianem "prawdziwych motocyklistów" (mimo że nie znoszę tego terminu), bez względu na to, czy upalają swoją F4i przerobioną do stuntu, ryją w błocie enduro, czy jadą na zlot starym Virago. Prawdziwi, czyli "naturalni, nieudający kogoś innego".
Dochodzimy do grupy, która według mnie zakupiła motocykl w celu leczenia kompleksów; braku poczucia własnej wartości, niskiej samooceny, frustracji - niestety, te rzeczy nie znikną za pomocą kolejnego gadżetu. Motocykl może pomóc, ale nie wyleczy chorej głowy. Takie osoby czują się lepsze, jeśli w relacji z drugim motocyklistą kluczowe jest dla nich wspominanie o własnej "przewadze" a więc lepszym motocyklu, bardziej markowym tłumiku, krótszym pokonaniu trasy czy większej ilości, koniecznie kosztownych, dodatków.
Nie wiem, jak Wy, mi kilka razy udało się spotkać takie osoby. Po dwóch, trzech latach zmieniali zainteresowania i próbowali zrobić wrażenie w kolejnych branżach.
Dlaczego w ogóle o tym piszę? Na forach motocyklowych często padają zdania, po co dzielicie motocyklistów, zamiast łączyć. Mam wrażenie, że podtrzymywanie relacji z innymi ludźmi następuje kiedy mamy wspólne wartości, ideały, usposobienie. Tak powstają przyjaźnie lub przynajmniej koleżeństwo na całe życie. Czy jednak jesteście w stanie świadomie utrzymywać kontakt, przyjaźnić się z osobami, które Waszym kosztem próbują "przedłużyć sobie męskość"? Powiem szczerze: dla mnie wspólna zajawka to nieco za mało, żeby utrzymywać z kimś kontakt inny, niż zbicie piątki na stacji benzynowej.
I na koniec tych chwilowych przemyśleń życzę Wam spotykania samych bratnich dusz - dajcie każdemu szansę, ale eliminujcie toksyczne jednostki z Waszego życia, nawet jeśli też są motocyklistami...
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeJa przez 40 lat nawet nie wiedziałem, że istnieją motocykle. Aż pewnego dnia kolega u którego byłem na imprezie dał mi się przejechać swoim małym endurakiem. I tak dzień później stałem się ...
OdpowiedzJa kupiłem motor no zawsze o tym marzyłem. Jednośladami jeżdżę od ósmego roku życia i będę jeździł tak długo jak się da. A że przy okazji jest to praktyczny i ekonomiczny środek lokomocji, cóż ......
OdpowiedzWszystko to prawda. Ja sam mam trzy maszyny. Mam yamahę xt 600, aby polatać po polach (swoich) i drogach polnych jest też Honda 1300 pan european motor wygodny na trasę z żoną. W ostatnim czasie ...
Odpowiedz