tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Gleba na motocyklu - jak wygl±da³ mój pierwszy upadek? Jak siê odblokowaæ i poradziæ sobie ze stresem
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Gleba na motocyklu - jak wygl±da³ mój pierwszy upadek? Jak siê odblokowaæ i poradziæ sobie ze stresem

Autor: Igor Przybylski 2021.02.02, 17:03 8 Drukuj

Ktoś mądry kiedyś powiedział: "Motocykliści dzielą się na tych, którzy już leżeli i na tych którzy prędzej czy później będą leżeć". Tak jest i trzeba ten fakt wziąć na klatę. 

W tym artykule chciałbym, abyśmy trochę powspominali. Pierwsza gleba to wydarzenie wyjątkowe. Prawie tak wyjątkowe jak choćby zakup pierwszego motocykla. O konsekwencjach pierwszego upadku na motocyklu poniżej. Zapraszam.

NAS Analytics TAG

Postanowiłem napisać ten artykuł z dwóch powodów:

Po pierwsze chciałem ukazać negatywne konsekwencje pierwszego upadku na motocyklu, jakie mogą wystąpić u osoby, której przydarzyła się ta mało sympatyczna sytuacja. Po drugie była to chęć wsparcia, rodzaj solidaryzowania się z osobą, która być może dopiero zaczęła stawiać swoje pierwsze kroki w jeździe na motocyklu i która musiała poradzić sobie ze swoim pierwszym upadkiem.

Gleba to gleba. Nie ma znaczenia, czy przytrafi Ci się na samym początku Twojej przygody z motocyklizmem, czy dużo później. Nie ma znaczenia również, czy dojdzie do niej na motocyklu używanym, czy nowym. Boli tak samo. Czyżby?

Swoją pierwszą glebę zaliczyłem jeszcze na kursie prawa jazdy. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy po raz pierwszy nie wyjechaliśmy z instruktorem z placu manewrowego na miasto. W tym dniu mieliśmy rozpisane kilka godzin po mieście. Pierwsze 50 km z lekkim stresem, ale w miarę upływu czasu i dalszej jazdy zacząłem się czuć swobodniej. Stres powoli ustępował, pojawiło się uczucie, którego nigdy wcześniej nie miałem okazji poczuć, a które powinno towarzyszyć każdemu motocykliście, mianowicie przyjemność z jazdy!

Następnie wykonywaliśmy kolejne zaplanowane manewry takie jak opuszczenie ronda, ustawianie się na drodze jednokierunkowej, czy przejazd przez skrzyżowanie równorzędne. Wszystko ok! Piękna pogoda, ciepło, ruch drogowy taki, jak w dni powszednie przystało.

I nagle skręcamy w prawo, w małą, boczną uliczkę. Prędkościomierz wskazał całe 20, może 30 km/h. Jeden moment nieuwagi i Yamaha MT 07, na której się poruszałem, wyrwała mnie do przodu kilka metrów. Nie pamiętam dokładnie, ale MT’ek miał bardzo czułe sprzęgło, dłoń na roll gazie zaczęła żyć własnym życiem. W tym momencie myślałem tylko jednym: ja p****! Żeby tylko nie uszkodzić motocykla!

Po chwili leżałem już na asfalcie, na kolanach, podparty rękoma. Motocykl dwa metry ode mnie. Myślę sobie: no to pięknie, mam p****, co za wstyd! Mój instruktor Rafał, który jest rewelacyjnym, doświadczonym szkoleniowcem i czynnym motocyklistą podchodzi do mnie i pyta tylko czy jestem cały. Odzież motocyklowa, rękawice i ochraniacze na kolana zdały egzamin, tylko lekko przytarte.

"Następnym razem puszczaj motocykl." mówi Rafał.

"Nie chciałem go puścić, bo w głowie miałem to, że jak go puszczę to go rozwalę, chodziło mi o motocykl, nie o mnie.".

Na szczęście skończyło się tylko na złamanym lewym podnóżku  pasażera. Rafał miał utrudnione zadanie w drodze powrotnej, a trzeba było przejechać ponad 50 km.

Jak się domyślacie po tej sytuacji, którą sobie zafundowałem, już pierwszego dnia w mieście, jedyne na co miałem ochotę, to jak najszybszy powrót do domu, by już nic więcej nie spieprzyć. Gleba to był ułamek sekundy. Nie było tak źle, ale ostatecznie dobrze też nie było. Prawdziwe problemy jednak miały dopiero nadejść….

Konsekwencje mojego pierwsze upadku na motocyklu ciągnęły się za mną przez następne tygodnie. Zblokowałem głowę do tego stopnia, że przestałem radzić sobie na placu manewrowym. O ile ósemkę, slalom wolny i slalom szybki wykonywałem bez problemu, to ominięcie przeszkody z prędkością minimum 50 km/h kompletnie przestało mi wychodzić. Poczułem się strasznie. Do tej pory treningi na placu manewrowym sprawiały mi przyjemność. Gdy wykonujesz pewne ćwiczenia i widzisz postępy, nawet te najmniejsze, to wszystko idzie dobrze, czujesz się zmotywowany i chcesz więcej. Jestem Trenerem Personalnym, sportowcem, wiem, co to powtarzalność w kółko i w kółko pewnych schematów. Moja pierwsza gleba na moto zabrała mi pewność siebie.

Wiedziałem, że nic złego mi się nie stanie, ale mimo to nie mogłem się przełamać. Zarówno na placu manewrowym, jak i później na egzaminie. Poczułem respekt do lekkiego i zwinnego MT 07. Chciałem wrócić do tego, co było wcześniej, przed zaliczeniem gleby. Było jeszcze gorzej. Im bardziej ci zależy tym mniejsze prawdopodobieństwo, że to zdobędziesz.

Dopadło mnie prawo Murphyego. Jeśli nam zależy "za bardzo", wtedy wysyłamy nie tę częstotliwość, którą powinniśmy wysyłać, aby osiągnąć nasz cel. Zaliczyłem jeszcze jedną glebę na motocyklu, zanim zdobyłem uprawnienia KAT, A i - żeby było śmieszniej - to również była Yamaha MT 07, tyle że mojego przyjaciela. Było to podczas hamowania awaryjnego na małym placu. Przy prędkości 60km/h zaciągnąłem heble. Jak się okazało na tyle nieumiejętnie, że po chwili poczułem, jak unoszę się razem z motocyklem w górę. "Huraaaa, zrobiłem stoppie". Szkoda tylko, że motocykl nie wrócił do swojej poprzedniej pozycji. W czasie tej sytuacji stresu już nie odczułem. Tylko obawę, że mogę przyjacielowi uszkodzić motocykl (był dobrze obudowany i nic się nie stało).

Koniec końców zdałem egzamin nie na MT 07, a na Gladiusie 650, który był trochę cięższy od MT-ka. Jeździło mi się nim naprawdę fantastycznie. Jeżeli miałbym się pokusić o podsumowanie powyższego artykułu to powiem Wam, że moja pierwsza gleba na moto, która na początku była moim przekleństwem sprawiła, że stałem się lepszym motocyklistą. Uważam też, że gdybym miał wybór: czy wywalić się na moto zaraz na początku swojej przygody tak, jak to miało miejsce, czy też już dużo później, podczas jazdy na ruchliwej drodze, to z "pocałowaniem ręki" brałbym właśnie tą pierwszą opcję.

W ubiegłym roku w lecie TIR jadący kilkanaście minut wcześniej przede mną zgubił cały olej na drodze. Jechałem swoim Harley’em, a ponieważ zbliżałem się do skrzyżowania ze światłami, po prostu odpowiednio wcześniej zwolniłem. W ostatniej chwili dostrzegłem rozlany cały olej z Tira na jezdni. Nie wiem jakim cudem, ale znalazłem minimalny, suchy przesmyk i, choć oczami wyobraźni widziałem już mój nowy motocykl szorujący po rozgrzanym asfalcie, ze spokojem udało mi się utrzymać maszynę w pionie. Zatrzymałem się. Na czerwonym świetle, już za skrzyżowaniem, ale w jednym kawałku.

Najlepsi się wywracają i to nie raz, ale po kilkanaście razy. Jeżeli następnym razem trafi na Ciebie (chociaż mam nadzieję, że tak nie będzie), jeżeli to będzie Twój pierwszy raz (a może któryś z kolei) nie poddawaj się. Mój instruktor Rafał, którego serdecznie pozdrawiam, mawiał: "Trzeba to wymazać z głowy Igorze, wyciągnąć wnioski i jeździć dalej".

Tego Wam życzę.

NAS Analytics TAG


NAS Analytics TAG
Zdjêcia
NAS Analytics TAG
Komentarze 6
Poka¿ wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze s± prywatnymi opiniami u¿ytkowników portalu. ¦cigacz.pl nie ponosi odpowiedzialno¶ci za tre¶æ opinii. Je¿eli którykolwiek z komentarzy ³amie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usuniêty. Uwagi przesy³ane przez ten formularz s± moderowane. Komentarze po dodaniu s± widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadaj±cym tematowi komentowanego artyku³u. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu ¦cigacz.pl lub Regulaminu Forum ¦cigacz.pl komentarz zostanie usuniêty.

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualno¶ci

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep ¦cigacz

    NAS Analytics TAG
    na górê