Dwaj najwięksi chińscy producenci motocykli łączą się. Co to oznacza dla Europy?
Słyszeliście już o tym, jak to rząd Japonii nakłonił koncern Honda do zakupu koncernu Yamaha. Na dodatek zmusił Yamahę, żeby bez zbędnych problemów się na to zgodziła…?
Nie słyszeliście? Ja też nie słyszałem, bo to się nie wydarzyło i nie wydarzy. W demokracji takie zagrywki są prawie niemożliwe do zrealizowania… co innego, gdybyśmy mówili o kraju, w którym panuje ustrój komunistyczny. W takim kraju możemy co najwyżej przypuszczać pewne rzeczy, bo jedyny dostępny przekaz medialny to ten partyjny.
Poniżej podam kilka faktów, a Wy wyrobicie sobie własne zdanie. Mam nadzieję, że podzielicie się w komentarzach. Bardzo chętnie biorę udział w dyskusjach z czytelnikami, więc możecie mnie tagować @Beniamin Mucha.
Zanim przejdę do szczegółów, po raz kolejny oświadczę, że mimo że pasjonuję się chińską motoryzacją, to nie popieram systemu politycznego tego mocarstwa, ani jego podejścia do swoich obywateli.
Trochę kontekstu historycznego…
Na początku obecnego stulecia w Polsce były oferowane motocykle z różnych fabryk chińskich. Jedną z bardziej popularnych była wtedy firma Lifan. U nas można było kupić świetne motocykle, kopie yamahy Virago 250 (Zipp Roadstar, Zipp Raven, Kingway Voyager). W Czechach można było kupić Lifana 400 - klon Yamahy Virago 400. To taka Virago 535 na rynek Japoński. Lifan był wtedy jednym z większych producentów motocykli, eksportujący wyroby na cały świat.
Lifan 400
Firma Lifan znana była też z produkcji samochodów. Nie były one sprzedawane w Unii Europejskie. Najbliżej nas można było je kupić w Ukrainie. Dziś możecie znaleźć je na polskich portalach sprzedażowych, bo trochę ich do Polski przyjechało przez ostatnie 3 lata.
Samochód marki Lifan w wersji SUV
Trochę faktów historycznych…
Otóż w 2022 roku duży koncern motoryzacyjny Geely, posiadający już pakiet większościowy Daimlera oraz będący właścicielem marki Volvo Cars, zdecydował się na kolejne przejęcie. Stał się właścicielem Lifana.
Geely kilkanaście lat wcześniej przejął upadającą grupę Qjian Jiang. Pośrednim efektem tego była reaktywacja marki Benelli i nowości motocyklowe marki QJ Motor. To przejęcie było sukcesem. Przejęcie Lifana zaś spowodowało raczej ograniczenie jego ekspansji w dziedzinie motocykli. Geely natomiast zyskało licencję do produkowania pojazdów elektrycznych. 30% Akcji tego koncernu posiada Chińska Państwowa Komisja Nadzoru i Administracji Majątkiem Państwowym…
Samochód Geely w wersji SUV
Gdy plotka staje się faktem.
W czerwcu 2024 pojawiła się informacja, która przeze mnie została uznana za plotkę. Otóż mówiło się, że duży chiński producent motocykli, firma Zongshen chce zakupić pakiet większościowy innego, chińskiego, dużego producenta motocykli - firmę Loncin. Obie firmy znane są z konkurowania między sobą na rynkach światowych. Połączenie tych dwóch firm mogło wydawać się niemożliwe. Jednak w Grudniu 2024 Zongshen zalegalizował przejęcie większościowego pakietu akcji Loncina. Dzięki temu posunięciu stał się największym producentem motocykli w Chinach.
Czy to nas dotyczy?
Jeśli dobrnąłeś aż tutaj, to pewnie zastanawiasz się, czemu piszę o dwóch firmach, o których mało kto w Polsce słyszał. Benelli i QJ Motor obiło się o uszy, ale Loncin czy Zongshen? Okazuje się, jednak że motocykle obu tych firm jeżdżą po Polskich drogach i to już od kilkunastu lat.
W Polsce obie firmy reprezentowane są przez innych importerów. Motocykle z fabryki Zongshen są oferowane u nas przez firmę Almot, właściciela marki Junak. Przykładowe modele w klasie 125 to Junak M12 i RX One, w klasach większych Junak M12 400 i Junak SR 400, Junak RX401. Modele te pojawiają się jeszcze z logotypem Junaka. Całkiem prawdopodobne jednak, że w niedługim czasie Chińczycy z Zongshena będą chcieli sprzedawać motocykle pod własną marką.
Motocykle z fabryki Loncin, to oprócz motocykla Zipp Nitro 250, modele marki Voge. Są to Voge 650DS, Voge Rally 800, Rally 300 i wiele innych. Na Polskim rynku dostępnych jest sześć różnych modeli tej marki. Motocykle tej marki kojarzone są z silnikami, produkowanymi w tej samej fabryce, co silniki dla BMW Motorrad. Za dystrybucję motocykli Voge w Polsce odpowiedzialna jest Grupa BMB, właściciel marek Barton i Moretti.
Motocykl Voge 900 DS
Jakie są możliwe konsekwencje?
Nie jestem analitykiem rynku motocykli na świecie, ale widzę to, co widzę. W Chinach nie ma większego problemu z budowaniem coraz większych koncernów. Państwo dotuje wysyłki zagraniczne, pompuje pieniądze w rozwój wszystkiego, co rokuje zyski.
W Europie co rusz słyszy się, że Państwo nie może dofinansować jakiejś fabryki, a Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta często nie pozwala na połączenie dużych spółek z obawy przed monopolem. Oczywiście oba rozwiązania mają jakiś sens, jeśli patrzy się na rynek Unii Europejskiej. Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, że monopolista szybko wykosi konkurencję i podniesie ceny.
Co zrobić jednak, gdy firmy funkcjonujące w innym systemie politycznym dostają fory? Myślę, że na fuzję dwóch tak dużych spółek nikt w Europie by się nie zgodził. Chińczycy czekali na taką zgodę tylko… 6 miesięcy. W przypadku przejęcia QJ Motor przez Geely mówiło się o tym, że Państwo nabyło akcje Geely, aby te mogło kupić QJ-a.
Słyszy się też o cłach na produkty z Chin. Cła mają chronić naszych Europejskich producentów. Fajnie, ale przecież pierwsze skrzypce w motocyklach w Europie grają jeszcze Japończycy. Oni zresztą, tak samo, jak i Europejscy producenci, są uzależnieni od poddostawców z Chin. Jeśli BMW zleca budowę silników firmie Loncin, a oryginalne części do Japońskich motocykli mają napis "made in China", to o czym tu jeszcze debatować. Jaką dźwignię mają Chiny, żeby zmusić nas do zaniechania ceł?
Zauważam ostatnio ciekawe ruchy ze strony Japończyków. Jakkolwiek to zabrzmi, pojawiają się na naszym rynku motocykle, konkurujące ceną z pojazdami chińskimi. To widać szczególnie w klasach 250-500 cc.
Honda GB 350 za 19500 PLN to próba walki z chińską konkurencją.
Na europejski patriotyzm nie ma co liczyć. Nikogo nie dziwi, że w Polsce, w 2024 roku, zarejestrowano dziesięć tysięcy samochodów chińskich. To praktycznie pierwszy rok, w którym te samochody były u nas dostępne, a już zyskały 2% rynku.
Tak samo nikogo już nie dziwią tysiące produkowanych w Chinach, Zontesów, Keeway-ów, Rometów, Bartonów i Junaków, które jeżdżą po naszych drogach. Tu i ówdzie słyszy się jeszcze stereotypy o złej jakości, ale mimo to motocykle te znajdują zadowolonych nabywców.
Czasami zastanawiam się, czy winna takiej ekspansji Chińczyków jest zachłanność europejskich producentów? Popatrzcie ile trzeba dopłacać za wyposażenie dodatkowe do markowych pojazdów.
Co będzie? Zobaczymy. Jak zawsze jestem ciekawy waszych przemyśleń.
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeTo nic dziwnego, korporacja Volkswagen to twór postnazistowski zrzeszający kilka różnych marek pojazdów z różnych państw, dotowany przez publiczne pieniądze. To prowadzi do monopolu i konkurencji ...
Odpowiedz