Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
W odróżnieniu od wyżej wypowiadających się, latam na identycznym jak Lovtza horneciku (tylko bez tych wszystkich bajerów na zdjęciach, bo kosztują ze 3 koła albo lepiej) od kwietnia, prawie codziennie do roboty. Nie wiem, jaki motocykl może robić to lepiej kiedy: 1. w korku, na granicy równowagi, moc oddawana jest leciutko, z wielkim wyczuciem, skrzynia chodzi jak zegarek, a wąska kierownica lusterka pozwalają się przecisnąć przez dziurę w d… 2. Przy hamowaniu na syfie, z mijanej właśnie budowy autostrady, wciskam heble do dna bez pełnych gaci, 3. na kawałku pustej prostej odwijam i moto idzie na gumę a adrenalina wysadza czerep, 4. na autostradzie przy 140 km/h, na 6 biegu jest 7000 obrotów, więc broda oparta o kierownicę i zabawa się dopiero zaczyna… i tak aż pokaże się z przodu „dwójka” i kończy się nie dlatego, że moto nie idzie więcej, ale św. Piotr już grozi palcem. Obrotomierza faktycznie nie widać w pełnym słońcu (tylko wtedy!) ale nie skastrowany tłumik podaje obroty do ucha. Życzę zatem wszystkim tak „nudnych”, „nie dających emocji” i „bez charakteru” motocykli.