Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Zdać można wszystko. Oczywiście. Wziąć 10 godzin dodatkowych za 600 zł , latać wokół pachołków a potem i tak liczyć, że pech nie dopadnie na egzaminie. Pytanie po co? W Polsce na kursach uczą zdawać egzamin a nie jeździć. W WORDach egzamin jest celebrowany jak msza w kościele. Wszystko skupia się wokół umiejętności zdania egzaminu a nie jazdy. Na próbę proszę przyprowadzić osobę, która od wielu lat jeździ na motocyklach i zrobić egzamin próbny na zamknięty placu na Gladiusie. Nikt tego nie zda bez przygotowania. Nie umieją jeździć? Dla porównania jestem gotów się założyć, że przeciętny kierowca kat B zrobi wszystkie zadania na placu w Skodzie bez przygotowania. Egzamin jest absurdalny i nieporównywalnie trudniejszy od kat B. Boli też fakt, że nie został podzielony na etapy. Przecież ktoś kto oblewa 8 po 5 min od rozpoczęcia egzaminu powinien mieć zwrócone co najmniej 100 zł. Dlaczego Państwo kładzie łapę na całych pieniądzach jak egzamin trwał 5 min. Jak dzisiaj zdawałem na Odlewniczej to taśma. Jeden z drugim nie zdaje na placu i każdy 180zł. Efekt będzie taki, że będziemy mieli tysiące młodych kierowców bez prawa jazdy kat A. Trudny egzamin będzie dodatkową wymówką i usprawiedliwieniem dla młodych ludzi żeby go nie zdawać.