Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 99
Pokaż wszystkie komentarzeDzisiaj na Odlewniczej w Warszawie nie zdał nikt z 6 zdających, których miałem okazję obserwować (w tym niestety ja). Zarzuty do egzaminu można mieć różne ale uważam, że absurdalne jest to, że nie ma ani chwili żeby zapoznać się z maszyną. Nie wiem kto układał ten egzamin ale widać że idzie z duchem podwyższania w Polsce różnego rodzaju opłat i podatków aby zasilić kasę państwa. Dzień wcześniej jeździłem 2h na Gladiusie po placu w mojej szkole. Zupełnie inne zabawa.. Ja poległem szybko. Nasz Gladius (każda 3 zdających ma podprowadzany nowy) był bardzo nerwowy. Klamka sprzęgła ok ale obroty ustawione bardzo wysoko. Prędkość dużo większa niż na tym w mojej szkole. Natomiast oba hamulce niezwykle delikatne. Jazda bez hamulców nie była możliwa (pierwsza próba). Druga z hamulcem też zakończyła się niepowodzeniem (Gladius mocno hamował od razu po delikatnym dotknięciu hamulca). Oczywiście każdy może powiedzieć, że trzeba mieć opanowany motocykl i pracę sprzęgłem ale jak można to zrobić jak od razu zaczyna się od zadań egzaminacyjnych. Powinno być co najmniej 10-15 min żeby sobie pojeździć na próbę. Przecież nikt nie jest w stanie wsiąść na obcą maszynę i od razu robić ciasne slalomy. Co więcej nie wiem czemu nie można jak w wielu krajach na świecie zdawać na własnym motocyklu. W USA gdzie kiedyś zdawałem prawo jazdy kat B każdy przyjeżdża rodzinnym samochodem lub motorem i zdaje. I proszę nie mówić mi o potencjalnych urazach i pozwach bo co jak co ale wszyscy wiemy jak jest za oceanem. Byle zarzut i odszkodowanie na milion dolarów. A jednak można na swoim. Podsumowując egzamin ciężki do zdania i z dużym nakładem kosztów. Każde podejście to co najmniej 300 zł. Czy uzasadnione? Ja po 10 latach jeżdżenia samochodem i bardzo dobrej znajomości przepisów (teorię zdałem bez problemu) nie mogę wsiąść na 125cm3 a 18 letni chłopak bez doświadczenia może śmigać po ulicach 50cm3 bez żadnej weryfikacji. Świat absurdu.
OdpowiedzWidocznie młody chłopak 18 lat jak powiedziałeś jest w stanie zapanować nad motocyklem. Jestem jak najbardziej za tym, żeby egzaminatorzy skrupulatnie sprawdzali kandydatów na kierowców. Motocykle to super pasja, jest jednak niebezpieczna a sam motocykl w niewłaściwych rękach może przynieść przykrych skutków.
OdpowiedzNie uważam się za super motocyklistę, i nie chcę się za bardzo mądrzyć ale egzamin zdawałem 2 dni po zimowej przerwie i zmianie przepisów - szkoły nie miały nowych motocykli, na gladiusie udało mi się pojeździć tylko godzinę, a na egzaminie usiadłem pierwszy raz w życiu na yamahę. Zdawałem sam, a egzaminatorów było 4, bo też się uczyli nowego egzaminu i przyszli sobie popatrzeć jak to wygląda. Prostokąt do 8 jest na tyle duży, że spokojnie można na nim wyczuć sprzęt - margines na błędy jest duży - pod warunkiem, że wcześniej uczyłeś się na ciasnej ósemce. Egzamin jest trudny, ale jednak trochę ludzi zdaje za pierwszym, łącznie z dziewczynami, które teoretycznie są w trudniejszej sytuacji ze względu na warunki fizyczne. Podstawa to dobre przygotowanie i dobry instruktor, który porządnie przygotuje do egzaminu. Nie wiem jak z tymi obrotami, bo kilka osób narzeka, jeśli to tak przeszkadza pamiętajcie, że egzaminator ma obowiązek rozgrzać motocykl - nie musicie wsiadać na zimny, który pracuje na ssaniu.
OdpowiedzMiałem podobną sytuację. Też zdawałem tuż po zimowej przerwie. Do egzaminu przygotowywałem się w Holandii i manewry były podobne. Było ich więcej i w moim przekonaniu trochę trudniejsze. W Polsce wziąłem parę godzin żeby przystosować się do nowych warunków i innej mentalności egzaminatorów. Chodziło o to żeby skupić się na przygotowaniu pod kątem zdania egzaminu a nie przygotowania do jazdy motocyklem. Wg. Mnie to jest główna różnica pomiędzy kursem w Polsce i w Holandii. Też miałem trzech egzaminatorów. Jeden się przyglądał. To czego nie mogę zrozumieć to dlaczego pierwszy manewr jest połączeniem dwóch oddzielnych manewrów, ósemki i wolnego slalomu. Jasne, że trzeba umieć przejechać obydwa ale połączenie tego w jedno zadanie jest po prostu po to by więcej osób wykładało się na egzaminie. Ja najechałem na podstawę pachołka na ostatniej bramce wolnego slalomu i o dziwo, o długiej debacie na boku, pozwolili mi na powtórzenie całego manewru (8 i w.s.). Po udanej drugiej próbie egzaminatorzy się rozluźnili i nawet zauważyłem coś na kształt uśmiechów. Potem było już z górki. Także jak najbardziej się da tylko zamiast narzekać pracujcie nad manewrami i opanowaniem stresu.
OdpowiedzZdać można wszystko. Oczywiście. Wziąć 10 godzin dodatkowych za 600 zł , latać wokół pachołków a potem i tak liczyć, że pech nie dopadnie na egzaminie. Pytanie po co? W Polsce na kursach uczą zdawać egzamin a nie jeździć. W WORDach egzamin jest celebrowany jak msza w kościele. Wszystko skupia się wokół umiejętności zdania egzaminu a nie jazdy. Na próbę proszę przyprowadzić osobę, która od wielu lat jeździ na motocyklach i zrobić egzamin próbny na zamknięty placu na Gladiusie. Nikt tego nie zda bez przygotowania. Nie umieją jeździć? Dla porównania jestem gotów się założyć, że przeciętny kierowca kat B zrobi wszystkie zadania na placu w Skodzie bez przygotowania. Egzamin jest absurdalny i nieporównywalnie trudniejszy od kat B. Boli też fakt, że nie został podzielony na etapy. Przecież ktoś kto oblewa 8 po 5 min od rozpoczęcia egzaminu powinien mieć zwrócone co najmniej 100 zł. Dlaczego Państwo kładzie łapę na całych pieniądzach jak egzamin trwał 5 min. Jak dzisiaj zdawałem na Odlewniczej to taśma. Jeden z drugim nie zdaje na placu i każdy 180zł. Efekt będzie taki, że będziemy mieli tysiące młodych kierowców bez prawa jazdy kat A. Trudny egzamin będzie dodatkową wymówką i usprawiedliwieniem dla młodych ludzi żeby go nie zdawać.
Odpowiedzzgadzam się, a nawet jak zdasz na placu to co udowodnisz ?, że nadajesz się do cyrku i nic poza tym.
OdpowiedzMasz sporo racji w tym co piszesz, ale nie zgodzę się, że przeciętny kierowca wsiada i zdaje kat. Ba kat. A już nie. Mój instruktor jak się uczyłem do egzaminu i dopiero przystosowywał do nowych przepisów plac przyjechał z ciekawości krową suzuki gsx1400 i przejechał plac bezbłędnie, brat od którego pożyczałem hondę cb750 też chciał zobaczyć czy jest tak trudno i też przejechał to za pierwszym razem - więc bez przesady - da się. Pisały też tutaj dziewczyny, które bez doświadczenia na motocyklach po samym kursie zdawały za pierwszym razem - więc jak widać da się i cały czas będę uparcie twierdził, że jest to tylko i wyłącznie kwestia przygotowania. Gladiusa dosiadłem przed egzaminem w jednej ze szkół w Warszawie, nie będę wymieniał nazwy - ale zrobiłem to dlatego, żeby zobaczyć jak sobie poradzę na podobnym sprzęcie, bo do egzaminu nie miałem możliwości ćwiczyć na żadnej 600-tce. Wiesz jak to wyglądało - 3 kolesi kręci się na moto po placu, jeden instruktor, na chwilę do każdego podejdzie i coś tam trochę powie, w międzyczasie po placu kręcą się 2 osobówki, ciężarówka i coś tam jeszcze z przyczepą. To jest dopiero masówa - miałem to gdzieś, bo powiedzmy, że plac był opanowany i potrzebowałem spróbować na innym moto dla siebie i nie potrzebowałem pomocy - ale nie chciałbym tak się uczyć na kursie.
OdpowiedzInstruktora z oczywistych względów w ogóle nie biorę pod uwagę. Twój brat przejechał zadania na swoim moto czy na Gladiusie na, którym nigdy nie jeździł? Bo to diametralna różnica. Jeśli chodzi o osoby, które zdają zaraz po kursie. To oczywiście, że takie będą, nawet kobiety. Jednak zawsze z dystansem traktuje jak ktoś mówi, że nie potrzebował jazd dodatkowych. Przypominają mi się czasu studiów gdzie wszyscy przed egzaminem mówili „nic się nie uczyłem”. Taka Polska mentalność, że trzeba być genialnym. Sęk w tym, że rozmowa stała się zupełnie nietrafiona. Bo jaki jest sens egzaminu na prawo jazdy? Nie jest to jazda konkursowa z nagrodami. Zezwolenie do prowadzenia pojazdów stanowi podstawowe prawo w wolnym kraju – prawo do poruszania się. Tego prawa powinny być pozbawione wyłącznie osoby, które z powodu braku wiedzy, zdrowia lub umiejętności stanowią zagrożenie dla innych. Czy ten egzamin praktyczny to sprawdza i jest w tym duchu? Wręcz przeciwnie! 12 lat jeżdżę samochodem po mieście bez wypadku, egzamin teoretyczny zdałem za 1 razem bez problemu, na kursie przejechałem 10 godzin po mieście. Instruktor oprócz negatywnej oceny nawyków, których jak stwierdził i tak się już nie oduczę, nie miał zarzutów do bezpieczeństwa mojej jazdy. Czy fakt, że podbieram się przy ciasnym wolnym slalomie 650 jest równoznaczny ze stanowieniem zagrożenia w ruchu drogowym? Przecież to jest absurdalne do granic możliwości. Jeszcze te błędy na egzaminie wyssane z palca. Jak np. nie będziesz celebrował przed ruszeniem obracania głowy w prawo i lewo to już musisz powtarzać próbę. Na pustym ogrodzonym placu?! Oczywiście mogę wziąć dodatkowe godziny (tylko na slalomy!! Bo na miasto i tak nie wyjadę – gdzie tu logika i bezpieczeństwo w ruchu drogowym?) i próbować zdać. Każde podejście to około 300-400 zł (180zl egzamin + jazdy dodatkowe). Dlaczego mam to płacić?. Przecież to czysty haracz. Myślisz, że jak dokupię te 4 albo 6 godzin na placu i będę robił slalomy w nieskończoność to będę lepszym kierowcą? To coś zmieni w mojej jeździe? Ja kupię motocykl to pewnie w pierwszym tygodniu przejdę 20 godzin w ruchu drogowym To będzie 100x większa nauka niż te slalomy. Jak wspomniałem wcześniej zdawałem kiedyś prawo jazdy kat B w USA. Pani wsiadła do samochodu, którym podjechał mój kolega. Poprosiła żebym zrobił kilka kółek (bez linii) na zamkniętym placu. Jak zobaczyła, że umiem jeździć to na miasto. Egzamin był miły i bezproblemowy. Nie wiem czemu nikt nie może zrozumieć, że bardzo trudny egzamin niczego nie zmieni. Wariat jak go zda i tak będzie wariat. Albo w ogóle nie zda i będzie jeździł bez prawa jazdy. Tymczasem z niewiadomego powodu odbieramy podstawowe prawo, które przysługuję ludziom i ściągam z nich gigantyczny haracz. Dlaczego nie możemy czerpać dobrych wzorców z kraju, który ma ponad 200 lat doświadczenia w budowania wolności i demokracji tylko wielokrotnie w różnych dziedzinach na siłę przez 20 lat próbujemy od nowa wynaleźć koło.
OdpowiedzFakt, że podpierasz się przy slalomie jest równoznaczny z tym, że nie masz opanowanego motocykla. Jeździsz kilkanaście lat samochodem, i dla Ciebie naturalne jest, że jeśli ruszasz to patrzysz w lusterko, zmieniasz pas, też odruchowo upewniasz się w lusterku itd. Młody człowiek, który nie ma doświadczenia na drodze dzięki celebrowaniu obracania ma dużo większą szansę w sobie taki odruch wyrobić, bo go jeszcze nie ma - i po to to jest. Może i tak do końca to nie jest głupie, nie uważasz? Dlaczego masz płacić? Bo chcesz, prawo jazdy nie jest obowiązkowe. A prawo do prowadzenia pojazdów jest podstawowym prawem do poruszania się? Wybacz, ale bredzisz - idąc Twoim tokiem myślenia po co są licencje dla pilotów, uprawnienia do kierowania pociągami - przecież to też gwałci nasze prawo do poruszania się, bo pan Zdzisiek chciałby sobie polatać a bez uprawnień nie może. Nikt haraczu z Ciebie nie ściąga i nie zmusza do zdawania egzaminu, nie pasuje, jesteś wolnym człowiekiem, nie musisz go zdawać w Polsce. Na temat często absurdalnego prawa w stanach i demokracji, którymi jesteś tak zachwycony się nie wypowiadam, bo nie o tym jest ten wątek.
OdpowiedzŻyjemy w XXI wieku , a prawo do poruszania się pojazdem jest tak samo naturalne jak prawo do poruszania się wózkiem sklepowym. Proponuję abyś te same manewry zrobił chopperem i wtedy pogadamy czy należy podeprzeć się nogą czy nie.
OdpowiedzTak. W stanach nawet nie musisz jeździć w kasku. I to ma być takie dobre?
OdpowiedzW USA to czy musisz jeździć w kasu czy bez zależy od stanu, w niektórych od wysokości Twojego ubezpieczenia zdrowotnego.
OdpowiedzJak ktoś nie brał dodatkowych jazd, to znaczy że ICH NIE BRAŁ. To jest fakt. Do czego tu więc podchodzić z dystansem? Że ludzie niby kłamią, żeby pokazać jacy są kozaccy? Bez przesady. Są ludzie, którzy zdają za pierwszym razem, bo zdają a są tacy, którzy nie zdadzą i za dziesiątym. I nawet jak wezmą 50 jazd dodatkowych, to nie zdadzą. Znam osoby, które za chiny by nie zdały nowego egzaminu a zdały stary i lepiej by było, gdyby nigdy prawka nie dostały, bo stanowią na drodze zagrożenie dla siebie i innych. Więc ja uważam, że trudniejszy egzamin nie ma na celu nabijania kabzy, bo ludzie jednak zdają, tylko odsiania tych, którzy się do tego nie nadają. Bo sorry, ale trochę inną rzeczą jest jazda samochodem, gdzie błędnik nie ma znaczenia, a jazda na motocyklu, gdzie równowaga i umiejętność jej utrzymania są potrzebne i sprawdzane na egzaminie również. Więc tak - trudny egzamin jednak coś zmieni, bo przypadkowe osoby bez umiejętności i predyspozycji nie będą miały prawa poruszać się po publicznych drogach. Szkoda, że egzamin na B nie jest trudniejszy, bo i tutaj przydałby się odsiew. Moja matka zdawała egzamin na B x lat temu tak bezstresowo jak Ty to opisujesz i zdała, a do tej pory nie umie jeździć i absolutnie nie powinna tego robić. Ja boję się wsiąść z nią do auta. Przykłady można mnożyć. Więc ja uważam, że zmiany są na lepsze. Ps. Ja zdałam za pierwszym razem po wprowadzeniu nowych przepisów, bez jazd dodatkowych. Więc tak, da się.
OdpowiedzOd sprawdzania błędnika jest lekarz. Jeżeli masz zaświadczenie lekarskie o braku przeciwskazań to znaczy że się nadajesz. Drogi nie są tylko dla supermanów. Może jeździć po nich każdy i małolat i dziadek. To rozwiązania komunikacyjne powinny czynić drogi bezpiecznymi a nie ostra selekcja kierowców. Selekcja ma sens w wypadku lotów w kosmos a nie kierowców. W niektórych krajach bez prawa jazdy cię nie ma, dosłownie. Nie masz prawa jazdy to nie masz żadnego dokumentu którym można się wylegitymować. Tak więc nie tędy droga panowie. Nie są potrzebne kaskaderskie umiejętności na drodze , ale zmiana nawyków, respektowanie przepisów i budowa dróg po których będzie można jeździć w zgodzie z tymi przepisami, bez ciągłego wyprzedzania i narażania życia.
OdpowiedzKażdy ma prawo jeździć, ale najpierw musi zdobyć uprawnienia. W Polsce posiadanie prawa jazdy nie jest przymusowe. Jeśli przyjmujemy, że nie każdy ma predyspozycje do grania na gitarze to tym bardziej nie każdy musi miec predyspozycje do jazdy na motocyklu. Z ta różnicą, że grając w sposób nieudolny na gitarze nie jesteśmy w stanie nikogo zabić... inaczej niż w przypadku nieudolnej jazdy na motocyklu.
Odpowiedz